Psynergia

Cicha awersja

Ostatnio moje myśli często krążyły wokół etyki w życiu z psami. Nie w pracy z psami, ale właśnie w życiu. Łatwo bowiem wypunktować trenera za użycie „niewłaściwych” metod, ale poza szkoleniem i pracą jest jeszcze (a właściwie to przede wszystkim) ŻYCIE i … szara codzienność. Szara nie dlatego, że nudna i zwykła, ale dlatego, że to, co dzieje się na placu szkoleniowym łatwiej sklasyfikować jako czarne lub białe, co też ludzie bardzo chętnie czynią, natomiast jeśli chodzi właśnie o życie, to tutaj dużo częściej zdarza im się przymykać oko na pewne „niedociągnięcia.” 

Brakuje mi tu nieraz pewnej spójności. Każdy przejaw przymusu wobec psa (nie wspominając o awersji) wywołuje agresję, falę hejtu i nienawiści, tymczasem istnieje jeszcze taki rodzaj „cichej” awersji, na którą jest przyzwolenie. To taka awersja przykryta płaszczykiem miłości i polana tak grubą warstwą lukru, że ciężko dostrzec, że pod spodem kryje się coś, czego wolelibyśmy nie widzieć. To awersja, która przeważnie nie wywołuje oburzenia, a jeśli już – to nie tak duże jak np. widok psa w kolczatce. 

Ta awersja to wielogodzinne trzymanie psa w klatce, kiedy ten nie jest do niej przyzwyczajony (lub kiedy ilość czasu spędzanego w klatce jest większa niż ilość czasu spędzanego po za nią). 

To brak spacerów lub spacery bardzo krótkie i zamknięcie psa w czterech ścianach. 

To zabieranie do restauracji czy nawet na zawody psa, który nie jest na to totalnie psychicznie gotowy i wymaganie by „dobrze” się zachowywał, a także karanie go za niesubordynację. 

To regularne wpuszczanie psa na psi wybieg, gdzie staje się ofiarą, a jego opiekun nie reaguje i NIE CHCE zrozumieć, że jego pies wcale nie się bawi. 

To stałe obwinianie psa za błędy w treningu, które popełnił przewodnik. 

To zmuszanie psa do tolerowania ciągnięcia za ucho, siadania na grzbiecie czy „zabawy” z dziećmi. 

To zmuszanie psa do kontaktów z innymi psami, kiedy ten jest przerażony i błaga o pomoc. 

To również zmuszanie psa do kontaktów z innymi ludźmi i do tolerowania ich dotyku. 

To nieleczenie psa, kiedy jest chory lub żyje w dyskomforcie niezagrażającym bezpośrednio jego życiu (nie tak rzadkie, jakby się mogło wydawać). 

To pozwolenie staremu psa na popadnięcie w depresję, bo przecież „to normalne, że stary pies ciągle śpi!” 

To także ukrywanie niektórych cech bezdomnych psów, co często rezultuje tym, że pies do końca życia znajduje się w warunkach, do których nigdy nie będzie w stanie się przystosować. 

Wiele z tych rzeczy wynika z nieświadomości, to oczywiste. Gorzej, że niektórzy tej świadomości zyskać nie chcą. O tym właśnie traktuje ten post. 

Dlaczego nie widzimy problemu w fundowaniu psu przewlekłego stresu, skoro natychmiast zauważamy (i głośno o tym mówimy) każdy stres krótkotrwały? 

Może tak naprawdę nie boli nas krzywda, a to, co interpretujemy jako krzywdę? Jak wiadomo interpretacje bywają różne, często skrajne, ale przede wszystkim uzależnione od własnej perspektywy. Nie możemy odwiedzać schroniska dla psów i patrzeć w oczy psom uwięzionym za kratami, bo z żalu pęknie nam serce, ale nie przeszkadza nam widok własnego psa również zamkniętego w klatce – ale złotej. Daliśmy sobie prawo do wartościowania cierpienia i oceniania jego skali, ale to ślepy zaułek. To, że nie słychać pisku, brak jest smutnego spojrzenia i podkulonego ogona nie oznacza, że cierpienia nie ma. 

Jesteśmy pierwsi do oceniania tego, co jest moralne a co nie, ale często brakuje nam przy tym głębokiej, prawdziwej refleksji wymagającej zajrzenia wgłąb siebie. 

Etyka to jedno. Możemy godzinami zastanawiać się co jest mniej lub bardziej moralne. Możemy debatować czy gorsze jest długotrwałe zaniedbanie lub wystawianie na silny krótkotrwały stres. Bądźmy jednak konsekwentni, bo dobrostan niekoniecznie zaczyna się tam, gdzie kolorowe obróżki, drogie legowiska i gadżety. To, że coś wydaje nam się bardziej etyczne nie oznacza, że jest lepsze lub nieszkodliwe dla psa. Psy nie są zainteresowane naszymi moralnymi rozważaniami. One zwyczajnie dążą do osiągnięcia dobrostanu – żyją tu i teraz próbując osiągnąć upragnioną równowagę i to jest właśnie piękne.  

Lubimy etykiety, lubimy dzielić świat na czarny i na biały, ale nie dostrzegamy odcieni szarości. 

Widzimy świat taki, jaki chcemy widzieć, żyjemy według schematów. 

Gdzieś w tym wszystkim są nasze psy. Zagubione, próbujące zrozumieć nasz chaotyczny świat, zawsze gotowe by wybaczyć. 

Za tę gotowość jesteśmy im winni otwartość własnych głów, pokorę, zdolność lub chociażby chęć do zreflektowania się. Nie jesteśmy im winni bycia idealnymi, nieomylnymi. Ale zdolnymi do autorefleksji już tak.  

Czasem na konsultacji zapada cisza i napotykam smutne spojrzenie pełne wstydu. Przyznanie się do błędu bywa trudne, dlatego tym bardziej doceniam szczerość. Szczerość to podstawa, żebyśmy mogli odnieść sukces i zmienić sytuację. Dlatego też wolę pracować z kimś, kto przyznał się, że dał klapsa swojemu psu i chce wszystko naprawić niż z kimś, kto twierdzi, że kocha swojego najbardziej na świecie, ale nie przyjmuje do wiadomości faktu, że jego pies nie ma spełnionych podstawowych potrzeb i żyje w złotej klatce. Każdy zasługuje na szansę, tylko niektórzy zwyczajnie jej nie chcą. 

To trochę jak z zapaleniem w medycynie. Diagnoza ostrego zapalenia lub niewydolności narządu brzmi gorzej niż wariant przewlekły. Prawda jest jednak taka, że tą ostrą łatwiej opanować. 

Tak samo jest ze stresem. Łatwiej nam przychodzi zauważenie gwałtownego wzrostu poziomu stresu u psa niż to, że stres po cichu, powoli niszczy tego psa latami, ponieważ jego podstawowe potrzeby nie są zaspokojone. 

Ta cicha awersja to według mnie właśnie fundowanie swojemu psu chronicznego stresu, wzniecanie zapalenia, które niby nie wywołuje ostrego bólu, ale jednak sprawia, że coś dokucza, coś irytuje, coś obniża jakość życia… czasem nawet bardziej niż jednorazowy przykry incydent. 

Wszyscy popełniamy błędy, bywamy nieidealni. 

Warto mieć jednak otwartą głowę i pozwolić sobie na chwilę autorefleksji, zanim kogoś ocenimy i wrzucimy do worka na śmieci z napisem „czarne” lub pięknej torby z napisem „białe.” Pozory mogą mylić. A przecież chodzi o to, aby naszym psom żyło się lepiej.